W czerwcu 2025 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wydał ważny wyrok dotyczący kredytów frankowych. TSUE jednoznacznie stwierdził, że art. 7 ust. 1 dyrektywy 93/13 należy interpretować w ten sposób, iż sprzeczne z prawem unijnym jest orzecznictwo krajowe pozwalające bankom – w razie stwierdzenia nieważności umowy z powodu klauzuli abuzywnej – domagać się od konsumenta zwrotu całej nominalnej kwoty kredytu. I to niezależnie od tego, jakie spłaty kredytobiorca już uiścił i jakie saldo pozostało.
Część przedstawicieli doktryny i sądów uznała początkowo, że konsekwencją tego orzeczenia powinna być tzw. teoria salda – czyli proste rozliczenie różnicy pomiędzy kwotą udzielonego kredytu a sumą spłat dokonanych przez kredytobiorcę.
5 września 2025 r. Sąd Najwyższy wyraźnie odrzucił jednak tę koncepcję. W uzasadnieniu podkreślono, że właściwsze jest przyjęcie teorii dwóch kondykcji, ponieważ wywołuje ona efekt prewencyjny i lepiej chroni interesy konsumenta. W praktyce oznacza to, że każda ze stron dochodzi swojego roszczenia osobno, co daje kredytobiorcy szersze możliwości obrony.
Dlaczego to ważne dla konsumentów?
Teoria dwóch kondykcji pozwala konsumentowi naliczać odsetki od pełnej kwoty uiszczonych świadczeń – zarówno rat kapitałowych, jak i dodatkowych kosztów, takich jak prowizje czy opłaty pozaodsetkowe. Dzięki temu kredytobiorca zyskuje realnie silniejszą pozycję procesową, a ochrona przewidziana w dyrektywie 93/13 znajduje pełniejsze zastosowanie w polskiej praktyce sądowej.
Dwie kluczowe kwestie
W całej sprawie szczególnie istotne są dwa elementy:
- Wyrok Sądu Najwyższego zapadł w postępowaniu wszczętym przez konsumenta przeciwko bankowi – nie dotyczył więc wprost sytuacji, gdy to bank pozywa o zwrot kapitału.
- Polska procedura cywilna nie pozwala sądom automatycznie rozliczać wierzytelności z urzędu. Sędzia nie może sam „zbilansować” wszystkich spłat, jeśli żadna ze stron nie podniesie zarzutu potrącenia.
Co z powództwami banków?
Tu rodzi się zasadnicze pytanie: jakie praktyczne znaczenie ma wyrok TSUE, skoro w sprawach wytaczanych przez konsumentów sytuacja procesowa de facto się nie zmieniła? Na jednoznaczną odpowiedź trzeba jeszcze poczekać, jednak najbardziej przekonujące wydaje się stanowisko, że pozwy banków o zwrot kapitału powinny być oddalane jako bezzasadne.
TSUE jasno stwierdził, że bank nie ma prawa żądać zwrotu całej nominalnej kwoty kredytu, niezależnie od tego, ile spłacił już konsument. W takiej sytuacji bank powinien podnosić zarzut potrącenia w toku procesu. To podejście znajduje zresztą wsparcie w wyroku TSUE z 20 stycznia 2021 r., gdzie podkreślono, że sąd krajowy powinien podejmować wszelkie środki – w granicach prawa krajowego – aby chronić konsumenta przed szczególnie niekorzystnymi skutkami unieważnienia umowy.
Jeśli natomiast bank nie zgłosiłby zarzutu potrącenia, a konsument wszcząłby egzekucję, instytucja mogłaby bronić się dopiero powództwem przeciwegzekucyjnym. Taka sytuacja dawałaby konsumentowi przewagę – możliwość wyboru, czy dochodzić całości, czy tylko części zasądzonej kwoty.
Korzyści dla systemu i kredytobiorców
Przyjęcie takiego rozwiązania miałoby wiele zalet:
- odciążyłoby sądy od spraw dotyczących zwrotu kapitału,
- przyspieszyłoby dochodzenie roszczeń przez konsumentów,
- ograniczyłoby koszty kredytobiorców, którzy nie musieliby prowadzić dodatkowych procesów.
Banki kontra konsumenci
Najbardziej racjonalnym rozwiązaniem pozostaje zatem oddalanie powództw banków o zwrot kapitału. Wymagałoby to jednak od sądów głębszej refleksji i przyjęcia prokonsumenckiej wykładni przepisów – a ta, jak pokazuje historia sporów frankowych, w Polsce wciąż nie jest standardem.
Banki będą się przed tym bronić. Ich strategia polega przede wszystkim na przeciąganiu postępowań, by zniechęcić konsumentów do procesów i skłonić ich do ugód. Pozwy o zwrot kapitału pełnią tu rolę straszaka – mają wzbudzić w kredytobiorcach obawę przed kolejnym, długim i kosztownym sporem.
Efekt tej strategii jest taki, że wielu konsumentów decyduje się na ugodę, która w praktyce oznacza rezygnację z części przysługujących im roszczeń – na przykład z odsetek czy części kapitału. Bank ogranicza w ten sposób straty, a kredytobiorca traci pełną ochronę, którą gwarantuje mu prawo unijne i orzecznictwo TSUE.